Dlaczego kustosz Sanktuarium Matki Bożej w Licheniu rozpuszczał nieprawdziwe informacje na temat jednej z największych w Polsce organizacji katolików świeckich? Tego do dziś nie wiemy, ale po latach światło dzienne ujrzały jego przeprosiny, które skierował w stosunku do Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi oraz działającej przy nim fundacji.
Ta sprawa mówi wiele o tym, jak łatwo można zostać publicznie oskarżonym i napiętnowanym w jakiejś sprawie, a jednocześnie jak trudno później dowieźć sprawiedliwości. No i przede wszystkim, czy kogoś po latach ta sprawiedliwość jeszcze zainteresuje? W tym przypadku chodziło o kontakty przedstawicieli krakowskiego Stowarzyszenia i Instytutu Ks. Piotra Skargi nawiązane w 2015 roku z Sanktuarium w Licheniu Starym. Miały one zaoowocować nawiązaniem współpracy, ale zamiast tego… wywołały agresywną reakcję rządzącego wówczas licheńskim sanktuarium ks. Wiktora Gumiennego.
Nie minęło wiele czasu, jak do internetu trafiły oświadczenia, za którymi stał (i podpisywał je) wspomniany kustosz. Miały one charakter zmanipulowanej przestrogi przed działalnością Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Ks. Gumienny jako doświadczony kapłan i duszpasterz był świadom swoich słów oraz ich oddziaływania – wszak pisanie o oszustwie, naciąganiu czy manipulacji w odniesieniu do organizacji wspieranej przez kilkaset tysięcy katolików musi mieć dalsze konsekwencje. Tym bardziej, że treść takiego oświadczenia zawarł w newsletterze, jaki wysyłano do „Rodziny Mariańskiej” na koniec 2015 roku.
Na nic zdały się wyjaśnienia odnośnie działalności Skargowców i prowadzonych przez nich kampanii. Nic to, że można przecież w każdym czasie wejść na ich dowolną stronę np. opiekamaryi.pl, by dowiedzieć się, że oferowane tam produkty, dewocjonalia, czy też wspólne przedsięwzięcia modlitewne mieszczą się w formule non-profit a Stowarzyszenie całość przychodów czerpie z dobrowolnych datków. Sam kiedyś miałem w dłoniach list z jednej takiej kampanii, podpisany przez prezesa Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi Sławomira Olejniczaka. Poza podniesionym, mocno zakłopotanym tonem przekazu, w oczy rzuciła mi się adnotacja na dołączonym do listu przekazie do wpłaty – wszystkie datki są dobrowolne, a przekaz nie stanowi zobowiązania finansowego. O co więc chodziło ks. Gumiennemu?
Tego nie wiemy, ale jego działania doprowadziły do punktu krytycznego. Oświadczenia puszczone w sieć zaczęły żyć własnym życiem, a sprawa wylądowała w sądzie. Tam wlekła się ponoć dość długo, ale osiągnęła swój finał – ks. Gumienny poszedł na ugodę i wszystkie swoje zarzuty odwołał.
„Ja, niżej podpisany ksiądz Wiktor Gumienny, były Kustosz Sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej, przepraszam Fundację Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej im. Ks. Piotra Skargi w Krakowie za rozpowszechnianie krzywdzących i nieprawdziwych informacji na jej temat, jakoby trudniła się ona działalnością mającą na celu oszukiwanie wiernych i prowadzącą do niejasnych i złych celów, a także iż jej działalność jest niezgodna z prawem kościelnym, które to pomówienia zamieściłem w liście zatytułowanym do: „Kochanej Rodziny Mariańskiej!”, datowanym na Boże Narodzenie 2015″ – takie oświadczenie złożył przed sądem ks. Gumienny. To zdaje się wyjaśniać i jednoznacznie rozstrzygać sprawę na rzecz Skargowców.
– Oczekiwaliśmy na to rozstrzygnięcie, bo materiały krążące po różnych stronach i blogach po prostu nas oczerniały i powodowały, że musieliśmy wiele oczywistych rzeczy tłumaczyć naszym darczyńcom i korespondentom – tłumaczy mi osoba związana ze Stowarzyszeniem Ks. Piotra Skargi. Stowarzyszenie chce dalej prowadzić wiarygodne, szerokie w zasięgu kampanie społeczne i religijne, a takie działania jak ks. Gumiennego z pewnością temu nie służą. – Teraz, kiedy już nawet rezygnujemy z działalności gospodarczej w tak niewielkim wymiarze jak księgarnia internetowa (Stowarzyszenie w tym roku wypisało się z rejestru działalności gospodarczej – przyp. red.), w całości opieramy się o dobrowolne darowizny, datki, ofiary od polskich katolików – dodaje znajomy.
Pytanie, czy tłumaczenie się z oczywistych oczywistości musiało zabrnąć tak daleko – aż na salę sądową? Czy nieporozumień i wzajemnej nieufności nie lepiej ograniczać poprzez dialog, do którego tak ochoczo wzywa obecny papież Franciszek, jak również polscy biskupi? Jeśli we wszystkim ma chodzić o aktywizowanie świeckich wiernych, których szeregi w Polsce zaczynają topnieć, ale jednak wolniej niż szeregi duchownych, a nie np. o względy finansowe, to może przydałoby się polskim kapłanom więcej otwartości i zaufania do świeckich?
Max